Oto nastały następne dni.
Nowych wyzwań i pięknych chwil.
Od ostatniej walki minęło pół roku,
dlatego me myśli dalej są w ciągłym toku.
Postanowiłem zerwać to straszne czekanie,
i wybiec naprzeciw losu, na spotkanie.
Wziąłem swą wiedzę jako mą tarcze,
by się strzec od głupich utarczek.
Moją mowę jako miecz niełamliwy,
by się przestraszył nawet najbardziej opyrskliwy.
Wziąłem swe stare, niezmienne zasady,
bo wiedziałem, że bez nich długo nie dam rady.
I poszedłem na nowy, niesamowity życia tor…
Politechnika – to jest właśnie to!
A wyruszyłem z nowych postanowieniem,
by w końcu spełnić mojego serca pragnienie…
Lecz tym razem nie szukam usilnie,
poczekam teraz – jak przy dobrym, starym winie…
Kroczyłem nową drogą twardo,
Spotkałem nowych ludzi całe stado.
Wkroczyłem w świat wielu możliwości,
przyjaciół, wiedzy i życiowych mądrości.
Już po pierwszych tygodniach wiedziałem te prawdę,
że moje miejsce jest tutaj – powiadam wam, naprawdę!
i oczywiście wśród tych niesamowitości,
musiała się zjawić ona – w całej swej pięknej okazałości.
Wpierw myślałem, że to odurzenie,
może nowych przeżyć zawzięte pragnienie?
Przyjaźniłem się z nią, to fakt,
lecz to nie zmienia mych akt,
że znów odezwał się u mnie mój głód…
tak, tak – ten odwieczny samotności chłód.
Widziałem w niej wiele pięknych zalet,
Krok niczym u tańczącej balet,
niezwykła wiedza, bijąca moją na głowę,
wielka zaradność, że nie trzeba było mówić słowa “pomogę!”
no i oczywiście niewielka złośliwość,
by równoważyć jej wielką dobrotliwość…
Tak była piękna, trzeba to przyznać,
lecz było o wiele za wcześnie by cokolwiek wyznać.
Nigdy znowu tego błędu nie popełnię,
że za wcześnie powiem z chciwości, bo chciałbym być już w niebie…
Dlatego uznałem ją z przyjaciela,
kolejną osobę, która mnie w życiu wspiera.
I pewnie by tak to wiecznie trwało,
gdyby się u mnie znów coś nie zerwało…
“Oni są razem.” – mi powiedzieli.
Że co? Moją intuicje diabli wzięli?
Z nim? Przecież to wbrew logice mojej!
..nie mogłem odgadnąć postępowania przyjaciółki swojej?
Przecież ja w tej materii zwykle nie robiłem błędów!
A także… nigdy nie miałem do złości z tego powodu zapędów…
Lecz głęboko w sobie czułem prawdziwy powód,
ten gniew, to nie z mojego błędu ma rodowód,
Znów odezwał się w piersi ten ból,
Moja forteca znów zaczyna pękać w pół.
Nie! Złapałem się za gardło i pozbierałem do kupy,
dosyć tych żartów – jestem za stary na takie wygłupy.
Chciałem to zignorować – na początku nawet nieźle mi szło.
Lecz każdy ich ruch powodował, że jakbym miał w oku szkło.
Bolał mnie każdy ich widok razem,
unikałem jak się dało powodu, którego to mogło być wyrazem.
Nie, nie chciałem znów tego przeżywać,
lecz… trudno jest takie napięcie wytrzymać…
Powiedziałem w końcu niewinne trzy słowa…
“Podobasz mi się…” – tak zabrzmiała ta mowa…
Zdziwienie namalowało się jej na twarzy,
heh, spodziewałem się tego – w końcu, wiem jakim wzrokiem mnie darzy.
Odszedłem, zostawiając ją z tymi słowami,
nie chciałem mówić więcej, by nie ranić jej, ani siebie… tymi strasznymi kłami…
Minęły następne miesiące nowego życia,
trzymając się tego wspaniałego obycia.
Starałem się trzymać nerwy na wodzy,
i nawet się tu nieźle układało – tak moi drodzy.
Lecz pewnego dnia – zdarzyła się rzecz niespodziewana.
Przyszła ona, lekko zakłopotana.
Chciała o tamtych słowach porozmawiać,
żeby się dowiedzieć, co chciałem przez to konkretnego przekazać…
Spotkanie za spotkaniem – minęło tak parę.
Mówiła, że szukała czegoś – tak jakby straciła w coś wiarę.
Z tamtym dawno już nie była związana,
dlatego teraz była kompletnie zakłopotana.
Lecz nie trzeba było mówić dużo słów,
minęło jeszcze parę dni i… byliśmy razem… i już…
Teraz spisuje ciąg dalszy starej historii,
bo jeszcze happy end’u nie ma, a tak nie przystoi.
Bo ona ciągle czegoś szuka, choć nie chce zauważyć, że ono już tam stoi.
Nie wiem dlaczego chce uciec, może się tego boi?
Ja wiem jedno – teraz gdy to piszę,
mam zamiar zapaść w głęboką ciszę.
Mam głęboką nadzieje, że ona zrozumie,
że to dzięki niej tyle pojmuję,
że to ona daje mi mą potęgę,
dlatego nie chce zrywać tych więzów… tę wstęgę…
Proszę niech zostanie u mego boku…
Tyle tylko chce w tym ogarniającym mnie mroku…